HISTORIA NASZEJ SZKOŁY

                   Pomimo postępującego rozwoju wsi edukacja przez długi czas nie była dziedzina życia, do której mieszkańcy Bałdrzychowa przykładali dużą wagę. Dopiero wraz z upływem kolejnych dziesięcioleci w Bałdrzychowianach wykształcił się wzrost chęci do nauki i potrzeba zdobywania wykształcenia. Przełomowy pod tym względem był początek XX wieku. To właśnie wtedy rozpoczęto regularne nauczanie, a na wsi został wzniesiony szkolny budynek.

Przedstawienie historii rozwoju oświaty na terenie Bałdrzychowa nie jest zadaniem łatwym. Szkolna kronika zawierająca najważniejsze fakty na ten temat uległa zniszczeniu za czasów okupacji niemieckiej w 1944 roku. Próby odtworzenia zapisków sprzed  wojny podjęła się kilka lat po jej zakończeniu nauczycielka Maria Salska. To właśnie  dzięki jej pracy, kontynuowanej na kolejnych stronach nowej kroniki przez innych belfrów, możemy dziś dowiedzieć się, w jakich okolicznościach doszło do powstania szkoły  w Bałdrzychowie oraz jak przebiegał rozwój placówki w XX wieku. Według relacji osób, na których słowa powołuje się Salska, pierwszy zapamiętany przez nich budynek szkolny zlokalizowany był naprzeciwko dzisiejszego przystanku autobusowego nieopodal kościoła, w miejscu obecnej siedziby Koła Gospodyń Wiejskich.   Niestety, niewiele możemy powiedzieć na temat jego wyglądu oraz czasu powstania.

W kronice można jedynie przeczytać, że budynek ten ustawiony był ponoć  szczytem do drogi, a po jakimś czasie zwyczajnie się zawalił. To spowodowało, że przez  kilka kolejnych lat wieś funkcjonowała bez szkoły. Mieszkańcy na własna rękę starali  si´ jednak jakoś poradzić sobie z tym problemem. Niektóre dzieci uczęszczały na prywatne  lekcje do miejscowego organisty – pana Grzesiaka. Nieliczni chłopcy chodzili też do szkoły mieszczącej się w Górze Bałdrzychowskiej. Dalsze zapiski znajdujące si´ w kronice pozwalają z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że opisana sytuacja  miała miejsce na przełomie XIX i XX wieku. W kolejnych latach rozpoczęto  edukację w prywatnych lokalach wynajmowanych na potrzeby nauczania. W latach  1902–1905 funkcjonowała jednoklasowa szkółka wiejska, której zajęcia odbywały się  w jednym z pokojów w mieszkaniu Juliana Bilskiego i prowadzone były przez nauczyciela  Leona Góreckiego (od 1905 roku w języku polskim, który zastąpił rosyjski). Później miejsce nauki uległo zmianie – szkoła została przeniesiona do domu Macieja  Ignara, a uczniowie najpierw chłonęli wiedzę pod okiem Jana Dębskiego, a następnie  Mieczysława Herbsa (w zapiskach pojawia się też nieco zmieniona wersja jego nazwiska  – Herbski). W końcu mieszkańcy dojrzeli do decyzji o potrzebie budowy nowego  obiektu szkolnego z prawdziwego zdarzenia. Postanowiono postawić go  dokładnie w tym samym miejscu, w którym przed laty funkcjonowała już  szkoła,  zanim uległa zawaleniu. Pierwsze kroki w tej kwestii poczyniono w 1907 roku. Oto,  jak proces powstania placówki przedstawiony został na kartach szkolnej kroniki:   – Wieś postanowiła zbudować szkołę własnym wysiłkiem. Gospodarze opodatkowali  się po 3 ruble 600 kopiejek z włóki, co dało 2 tysiące rubli. Nowo pobudowana szkoła   była jednoklasowa.

Budynek został oddany do użytku w 1909 roku. Początkowo funkcję nauczyciela  w nowej szkole pełnił wspomniany wcześniej Mieczysław Herbs, po czym zastąpił go Jan  Dębski (pozostał na stanowisku aż do wybuchu I wojny światowej w 1914 roku), później  zaś na jego miejscu pojawiła się Maria Olszewska. W końcu funkcję kierowniczą, jeszcze  w czasach wojny, objął Aleksander Kopański, który spędził w szkole sześć lat. Za jego kadencji  utworzono opiekę szkolną (w jej skład weszli Mieczysław Grodzicki i Franciszek  Bienias). Organizacja ta wraz z dozorem szkolnym miała duży wpływ na pozyskanie na potrzeby  szkoły jednej morgi łąki z majątku państwowego Góry Bałdrzychowskiej.  Kopański w ostatnich latach swojej pracy z powodu problemów zdrowotnych zastępowany  był przez nieznaną z nazwiska nauczycielkę. W tym czasie szkolne zasoby wzbogaciły się  o przydatne pomoce naukowe – planigloby i globus. Krótko na zasadach zastępstwa funkcję  nauczycieli pełnili jeszcze panowie Czermieński i Ptaszkiewicz, aż w 1930 roku stanowisko  belfra objął Roman Kittel. Zapamiętano go jako  osobę czynną i ofiarną, o czym   najlepiej świadczy poniższy fragment ze szkolnej kroniki: – Za swoje pieniądze zasadziłdrzewka owocowe na ziemi gromadzkiej (czasowo dzierżawionej) oraz przed szkoła.  Założył Koło Odbudowy Szkoły i Spółdzielnię Uczniowską, a także bibliotekę. Ponadto sprawił  mapę  Polski, a dzięki jego staraniom uzyskano kilka nowych ławek.

Wczasach Kittla bałdrzychowska placówka obejmowała rejon w promieniu sześciu kilometrów, a uczęszczało do niej 120 uczniów, podzielonych na cztery oddziały funkcjonujące  w ramach tzw. szkoły powszechnej. Nauka odbywała się na dwie zmiany, a klasy  były łączone. Obowiązywała ustalona kolejność: pierwsze uczyły się starsze dzieciaki, a później ich miejsce zajmowali młodsi. Po czterech latach nauki uczniowie przenosili się do Poddębic, gdzie mieli możliwość kontynuowania edukacji w klasach V–VII.  Następcą  Kittla była Jadwiga Kartasińska, obecna w szkole od 1936 roku. Za jej kadencji  dokonał się dalszy rozwój, szczególnie w zakresie wyposażenia budynku. Wymieniono kolejne ławki, oprawiono siedem obrazów, pojawiła się apteczka. Tamten okres dobrze zapamiętała ówczesna uczennica Feliksa Kołodziejczyk: – Jeździliśmy na zawody sportowe do Poddębic, które odbywały się przed szkoła przy ulicy Łęczyckiej. Jednego roku wygrał je Bałdrzychów. Pani Kartasińska nauczyła nas krakowiaka i walca, do obu  tych tańców mieliśmy uszyte stroje. W ramach innej konkurencji chłopcy biegali z jajkami   w worku, śmiechu było co niemiara. Na zawody pojechaliśmy wozem. Prowadził go Józef  Kospin, miał bowiem taki pojazd z platformą, do którego mogło wsiąść nawet 50 osób.

      

Po roku miejsce Kartasińskiej zajęła Maria Salska, której także przypisywane są liczne zasługi na rzecz poprawy warunków bytowych panujących w szkole. W pierwszych dwunastu miesiącach jej obecności nastąpiły spore zmiany – wyczyszczono studnię , wykonano drabinę na strych, wycementowano piwnicę. W kuchni nauczycielskiej pojawiły się kuchenka do gotowania oraz piecznik.  Uczniowie zyskali drugą tablicę do pisania. Wiosną założono szkolny ogródek, odgrodzony od boiska płotem, od drogi zaś  specjalną siatką. Jesienią wyremontowano wnętrze budynku – wykonano osiem dwuosobowych ławek, założono podłogę w szatni oraz części klasy, wstawiono nowe okna, pomalowano drzwi. Wydawało się, że nic nie jest w stanie powstrzymać dalszego rozwoju  szkoły. Tymczasem 1 września 1939 roku wybuchła II wojna światowa, która wywróciła życie mieszkańców o 180 stopni.

W tym pamiętnym roku lekcje w szkole rozpoczęły si´ dopiero 1 października i potrwały zaledwie do pierwszych dni stycznia 1940 roku. To właśnie wówczas okupant wydał zarządzenie, że wszystkie polskie szkoły mają zostać zamknięte. Trzeba się było  jemu podporządkować. Szkolne pomoce złożono u sołtysa wsi, pana Antczaka. Wkrótce zostały one jednak zniszczone przez Niemców. Spustoszeniu stopniowo ulegał zresztą  cały budynek – okupanci przywłaszczyli sobie na własny użytek stół, szafkę biblioteczną  i inne meble. W 1943 roku wszystkie 24 ławki zostały wywiezione do Poddębic.

Zarówno przed wojną, jak i w jej trakcie (aż do połowy czerwca 1941 roku) w szkolnym  gmachu mieszkała nauczycielka Maria Salska. W końcu otrzymała jednak zarządzenie  od Niemców, by się stamtąd wyprowadzić, przeniosła się więc do pobliskiego domu parafialnego. Po kolejnych dwóch latach powróciła jednak do swojego dawnego mieszkania, ale tylko dlatego, że kościelne lokum stało się niezbędne dla potrzeb okupanta.  Salska w trakcie wojny odegrała bardzo ważną  rolę dla lokalnej społeczności, prowadziła  bowiem tajne nauczanie dla dzieci w wieku szkolnym.  O tych czasach z sentymentem opowiadała Czesława Kajszczak: – Zaczęłam chodzić do szkoły w 1939 roku, ale wraz z początkiem wojny wszystko się zmieniło. Traf chciał, że pani nauczycielka, która rozpoczęła z nami rok szkolny, mieszkała niedaleko szkoły. To właśnie tam po kryjomu chodziliśmy do niej i w ten sposób się uczyliśmy. A za taką tajną  edukację  rodzice płacili naszej pani ustalone wynagrodzenie.  Władysław Stawiszyński, pytany o tamte czasy, ukazuje jeszcze inny sposób działania  nauczycielki. – W 1945 roku miałem 11 lat i właściwie do szkoły nie uczęszczałem. Przychodziła za to pani Salska, która była dyrektorem szkoły czteroklasowej w Bałdrzychowie w okresie wojny, i uczyła nas w domu pisać oraz czytać.

                    

 

Problemy czasów powojennych

Warunki edukacji uległy zmianie wraz z zakończeniem II wojny światowej. 19 stycznia 1945 roku, po wypędzeniu Niemców, do Bałdrzychowa wkroczyły wojska radzieckie. Stacjonowały tutaj kilka dni, a po ich wymarszu uporządkowano szkołę i ponownie rozpoczęto nauczanie. Inauguracja zajęć nastąpiła 5 lutego 1945 roku. Wśród uczniów dało się  zauważyć spory entuzjazm – na rozpoczęciu pojawiło się aż 113 dzieci w wieku 6–17 lat. Skutki wojny przysporzyły sporo problemów organizacyjnych. Fatalny stan techniczny budynku oraz niemal całkowity brak wyposażenia nie okazały się jednak przeszkodą nie  do przeskoczenia. – Nie było ławek, dlatego wypożyczono stoły od mieszkańców wsi należących do tego rejonu. Brakowało również  książek i podręczników. (…) Smutno przedstawiała  się  brudna i poobijana klasa, jak też ułożona przed szkoła kupa gruzu z obalonego komina i sypiących się ścian zewnętrznych. Na boisku znajdowały się okopy. Dzieci podjęły dużo pracy, by je zawalić – czytamy w szkolnej kronice. Pierwszy remont budynku rozpoczął  się dopiero jesienią 1945 roku i w dużej mierze był zasługa członków opieki szkolnej, którzy pożyczyli cegły oraz wapno, co pozwoliło postawić  nowy komin oraz odbudować część jednej ze zniszczonych ścian. Pomagali też rodzice uczących się dzieci – z ich podatków zakupiono siedem nowych ławek, a pięć kolejnych dołożył Urząd Gminy w Poddębicach. Pokrył też koszt wymiany papy i smoły, dzięki czemu dach odzyskał właściwy wygląd. Wnętrze budynku zostało z kolei wyremontowane w 1947 roku. To wówczas odrestaurowano klasę i pokój nauczycielski, przestawiono istniejące piece, załatano dziury w suficie, wstawiono część okien i wymieniono fragment popsutej podłogi. Wkrótce Urząd Gminy  uzupełnił wyposażenie szkoły o brakujące ławki, dzięki czemu ich liczba była w końcu dostosowana  do liczby uczniów uczęszczających na zajęcia.

Reaktywacja edukacji po wojnie jest tematem, który często pojawia się w rozmowach  z najstarszymi mieszkańcami Bałdrzychowa. – Gdy już zaczęliśmy normalnie chodzić do szkoły, to dwa lata nauki przerobiłam w jeden rok. Warto zauważyć , że wtedy to nie była szkoła podstawowa, tylko tzw. powszechna. Chodziły do niej wszystkie dzieciaki ze wsi. Lekcje zawsze zaczynały się od modlitwy. W klasie mieliśmy specjalne ławki z kałamarzami wypełnionymi atramentem. Każdy z nas musiał posiadać  pióro ze stalówką – opowiadała po latach Czesława Kajszczak. O przyspieszonym toku nauki mówią też zresztą inni ówcześni uczniowie. – Po wojnie poszłam do pierwszej klasy, ale tam byłam tylko… dzień  Dwa kolejne dni spędziłam  w drugiej klasie, a po tym czasie już  do końca  roku pozostałam w trzeciej. Umiałam pisać, czytać i liczyć , bo nauczyła mnie tego wcześniej mama na podstawie podręcznika, który otrzymałam od swojej chrzestnej, dlatego nauczycielka nie widziała sensu, bym zaczynała naukę z pierwszym rocznikiem. Zresztą to była taka zbieranina – w pierwszej klasie znajdowali się  zarówno 15-latkowie, jak i dzieci, które miały po siedem, osiem czy dziewięć  lat. Trzeba było to wszystko jakoś  rozdzielić . Do tego brakowało zeszytów, szczęśliwcy posiadali kartki, ale większość  uczniów  miała tylko taką specjalną małą zmazywalną tabliczkę  i rysiki. Z czasem to się  zmieniało, ale pierwsze kroki były trudne. Początkowo uczyliśmy się przede wszystkim polskiego, matematyki i przyrody – wspomina Aleksandra Burska.

Spory problem dla nieco starszych dzieci stanowił fakt, że bałdrzychowska szkoła powszechna  w pierwszych latach po wojnie obejmowała jedynie cztery klasy (piąta została  utworzona dopiero w roku szkolnym 1948/1949, w tym samym czasie podjęto decyzję o zwiększeniu kadry nauczycielskiej do dwóch osób – do Marii Salskiej dołączyła Zofia Szymańska). Oznaczało to, że dalsza edukacja (klasy piąta, szósta i siódma) kontynuowana była w Poddębicach lub Porczynach, co wiązało się ze wczesnym wstawaniem  i długimi spacerami. – Żona miała do pokonania siedem kilometrów z Podgórcza. Chodziło się pieszo codziennie, niezależnie od warunków pogodowych – dużego mrozu, padającego śniegu czy deszczu. Dzisiaj się  śmiejemy, jak widzimy, że z jednego końca Bałdrzychowa do drugiego dzieci podwozi autobus – opowiada Tadeusz Burski. Dotarcie do szkoły w Poddębicach stanowiło spore wyzwanie nie tylko z racji odległości, ale przede wszystkim ze względów ekonomicznych. Skutki wojny odczuwalne były również  w tym aspekcie, panowała duża bieda. – W domach znajdowała się  spora liczba dzieci. Na przykład u dwóch rodzin Dzieciątkowskich z Podgórcza naliczyć ich można było  łącznie  aż 22, a do szkoły poszło tylko dwoje z nich – Kazia i Adam. Wszyscy, z którymi  uczęszczałam do jednej klasy, przez cały rok chodzili w trepach. Jedynym wyjątkiem był Zdzisiek Turaj. Bywało tak, że dzieci do Poddębic do klasy piątej nie poszły nie dlatego, że nie były zdolne, tylko po prostu nie miały w czym chodzić – wyjaśnia Aleksandra Burska i dodaje:– Trasę z Bałdrzychowa do Poddębic przemierzali codziennie: Władek Stawiszyński, Jaśka, Sławek i Marysia Burscy, Stasiek Patora, Jan Burski, Henia Olszewska, Józef Grodzicki i Tadeusz Burski. Anna Kochanowska jednym tchem wymienia za to uczniów, którzy razem z nią  kontynuowali naukę w Szkole Powszechnej w Porczynach: Stefan Pakos ,Marta Paradecka , Kazimierz Iwański, Józef Wójcik i Lili Hann. Były też plusy powojennej  edukacji, o których wspominała Feliksa Kołodziejczyk. – Po II wojnie światowej bardzo łatwo było dostać  się do liceum, nie było egzaminów. Miałam ochotę  tam iść ,  ale tatuś był wówczas chory i musiałam pomagać w gospodarstwie.

Warto jeszcze na chwilę wrócić do wspomnianego wcześniej roku szkolnego 1948/1949. Utworzenie piątej klasy oraz zatrudnienie drugiej nauczycielki wiązało się  z pojawieniem kolejnych problemów natury organizacyjnej, mimo że zajęcia były łączone. Trudności lokalowe rozwiązano dzięki wynajęciu sali parafialnej, którą doposażono w ławki pożyczone na dwanaście miesięcy z sąsiedniej szkoły w Pudłowie. W tym samym roku w klasie piątej wprowadzono język rosyjski, który wykładała Maria Salska.  Zmiany objęły również najbliższe otoczenie szkoły. W 1949 roku przystąpiono do remontu pobliskich budynków gospodarczych. Zamurowano otwór w zniszczonej bramie przy stodole od strony pola, likwidując w ten sposób istniejący dotychczas przejazd.  Drwalnik, oborę i stodołę pokryto smołą zebraną od gospodarzy z Bałdrzychowa, Podgórcza i Businy.  Koszt montażu podzielili między sobą zarząd gminny i komitet rodzicielski. Rozwijało się  też wyposażenie szkoły. Z pieniędzy pochodzących ze składek  rodziców zakupiono sporo pomocy naukowych, a także szafę i krzesła. Wsparcia w tej kwestii udzieliła również Powiatowa Rada Narodowa Wydziału Oświaty w Łęczycy.

W 1950 roku z inicjatywy Marii Salskiej powstała klasa szósta. Wtedy też powróciły ponowne problemy z wyposażeniem – szkoła z Pudłowa zabrała bowiem pożyczone wcześniej ławki. Zastosowano zatem rozwiązania doraźne – przez 3,5 tygodnia nauki korzystano z ławek pobieranych ze straży i kościoła, dodatkowo z resztek drzewa pochodzących z remontu budynku zbito prowizoryczne stoły – tzw. krzyżaki. W końcu po interwencji w Wydziale Powiatowym  Urząd Gminny zaopatrzył piątą i szóstą klasę w nowy stół, tablice oraz dziesięć  ławek. Spory problem był też z dostępem do podręczników. Nauczycielka narzekała, że przychodziły partiami lub w przydziale nieadekwatnym do liczby uczniów. To wszystko miało negatywny wpływ na dyscyplinę  uczących się dzieci – przez długi czas nie były przyzwyczajone do tego, by odrabiać  lekcje w domu.

Z końcem roku szkolnego 1950/1951 z pracą w szkole pożegnała się Maria Salska, która przeszła na emeryturę. W charkterze nauczycielki spędziła w Bałdrzychowie czternaście lat. Została zapamiętana jako dobra organizatorka i osoba, która w bezpośrednim okresie po zakończeniu II wojny światowej znacząco przyczyniła się do rozwoju  edukacji na tym terenie

Niech się mury pną  do góry

Nowym kierownikiem placówki został Jan Chmielecki. Dwa lata później (rok szkolny 1952/1953) do grona nauczycieli dołączyła Barbara Chmielecka, a szkołę powiększono do siedmiu oddziałów, lekcje jednak nadal odbywały się w klasach łączonych. W związku z trudnymi warunkami lokalowymi wynajęto dodatkową salę  od Juliana Bilskiego. 1953 rok przyniósł kolejne zmiany personalne – Zofię Szymańską zastąpiła Janina Kabot  (po ślubie zmieniła nazwisko na Rajchelt). Naprawdę przełomowy okazał się jednak dopiero następny rok. Kadra nauczycielska zwiększyła się do czterech osób (dołączyła  Maria Kruk, później w miejsce Barbary Chmieleckiej zatrudniono Longinę Kasprzyk, z domu Śliwińską), wynajęto czwartą salę lekcyjną od Juliana Bilskiego, a nauka  w końcu odbywała się oddzielnie dla każdej klasy (do szkoły uczęszczało wówczas  92 dzieci).

Od roku szkolnego 1955/1956 funkcję kierownika szkoły pełnił Edward Polak. Grono pedagogiczne uzupełniały cztery nauczycielki: Janina Kabot, Longina Kasprzyk, Teresa  Koźba i Wanda Polak (żona Edwarda). Szkoła skupiała 98 dzieci, które pochodziły  z miejscowości oddalonych maksymalnie o trzy kilometry. Z uwagi na fakt, że pobliska placówka z Pudłowa liczyła tylko pięć klas, po ich ukończeniu tamtejsi uczniowie trafiali do Bałdrzychowa na kolejne dwa lata nauki. Pierwszy rok dyrektorowania Polaka to  okres wielu zmian i ciekawych inicjatyw. W listopadzie przy szkole zorganizowano wieczorowy kurs klasy siódmej dla dorosłych. W zajęciach uczestniczyło 20 osób, które przed  wojną nie uzyskały pełnego wykształcenia podstawowego, ponieważ w tamtych czasach bałdrzychowska podstawówka nie była szkołą siedmioklasową. Co warte podkreślenia, warunki do przyswajania wiedzy stopniowo się poprawiały, chociaż  nauka nadal odbywała się w trzech budynkach oddalonych od siebie o 500 metrów. Do rozwoju placówki  przyczynił się również ówczesny wicepremier kraju Stefan Ignar, notabene absolwent szkoły, który przeznaczył na jej potrzeby 5 tysięcy złotych.  Z tych pieniędzy dokonano  skromnego remontu oraz zakupiono pomoce naukowe i sprzęt sportowy. Odświeżona  kadra nauczycielska dbała o to, by uczniowie nie tylko skupiali się na nauce, lecz także  rozwijali swoje zainteresowania. W tym celu powstało kilka organizacji uczniowskich. Oddajmy głos szkolnemu kronikarzowi: – Najwięcej młodzieży skupiała Organizacja  Harcerska, której opiekunem była Wanda Polak. Harcerze wraz z opiekunem urządzali  wieczorki pieśni, przedstawienia (np. „Królowa śniegu”) oraz wycieczki i ogniska. OH żywo interesowała się wszystkimi wydarzeniami w kraju, podejmowała liczne zobowiązania. Młodzieżą szkolną należącą  do Koła Odbudowy Warszawy opiekowała się  Janina Kabot. Jako główne zadania organizacja postanowiła zbierać złom i makulaturę,  a uzyskane pieniądze przesyłać wraz ze składkami rocznymi w wysokości 2 zł od ucznia  na Fundusz Odbudowy Stolicy. Istniały również  PCK (opiekunem była Teresa Koźba) oraz Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, które prowadziła Longina Kasprzyk.  Organizacja ta miała na celu zacieśnianie więzów, jakie łączą  dwa bratnie narody – Związek Radziecki i Polskę.

Dzięki Polakowi powstał też samorząd szkolny koordynujący pracę przedstawionych  wyżej jednostek oraz czuwający nad porządkiem panującym w placówce. Założona została także Szkolna Kasa Oszczędności.  Najważniejszym krokiem było jednak powołanie  5 stycznia 1954 roku Komitetu Budowy Szkoły, który przy wsparciu kierownika placówki rozpoczął starania nad umieszczeniem w planie inwestycyjnym budowy nowego budynku szkoły w Bałdrzychowie. Jednocześnie zaczęto gromadzić materiał i fundusze  na zapowiadane prace. – Razem z Leokadią Szewczyk chodziłam po wsiach i zbierałam  pieniądze na budowę. Organizowano też zabawy, z których zysk był przeznaczany na ten sam cel – opowiada Pelagia Dębska.

Kolejne lata to rozwój w wielu zapoczątkowanych wcześniej kierunkach. W styczniu 1957 roku Organizacja Harcerska powróciła do swojej dawnej nazwy – Związek Harcerstwa  Polskiego. Rozszerzono też jej zakres działalności – uczniowie pod okiem nauczycielki  Teresy Koźby rozpoczęli prowadzenie szkolnej działki. Grono pedagogiczne dbało o zapewnienie swoim podopiecznym dodatkowych atrakcji. Dzieci uczestniczyły m.in. w powiatowym święcie ludowym w Sworawie, podczas którego wystąpiły  z autorską  częścią artystyczną, wzięły też udział w zorganizowanej tuż przed zakończeniem roku wycieczce autem do Brodni, Bronowa i Uniejowa.

                        

Jednocześnie postępowały działania związane z budową nowego budynku szkoły. Pierwsze prace rozpoczęły się  w marcu 1957 roku, a już dwa miesiące później mury sięgały pierwszego piętra. W dokumencie  z okazji uroczystości załż˝enia fundamentów pod szkołę w Bałdrzychowie, datowanym  na 5 maja 1957 roku, czytamy: – Wieś krzywdzona przez wieki musi stać się  w obecnej  dobie kowalem własnego życia. Obecny wicepremier Stefan Ignar wysunął projekt budowyszkoły już w roku 1946/1947 na zebraniu wiejskim. Propozycja ta nie doszła do  skutku z powodu trudnych po okupacji warunków gospodarczych wsi. Jednak myśl ta  w dalszym ciągu nurtowała w społeczeństwie bałdrzychowskim. W dniu piątego stycznia  1954 roku na zebraniu wiejskim został wybrany Komitet Budowy Szkoły, w skład którego  weszli: Burski Czesław, Burski Jakub, Solarek Stefan, Bilski Julian, Prośniak Roch,  Bienias Józef, Kospin Mieczysław. (…) Ze względu na aktywną postawę Kom. Bud. Szkoły  i osobiste zainteresowanie się Prezesa Ignara szkoła została umieszczona w planie inwestycyjnym na 1957 rok. Budową również zainteresowały si´ Wyższe Władze Szkolne.  Początek  budowy przebiegał   zadowalająco dzięki aktywnej pomocy przy pracach  niefachowych. W okresie budowy (…) stara szkoła mieści się w trzech budynkach nieprzystosowanych  do nauki, (…) liczy siedem klas i cztery izby lekcyjne – jedna w szkole, pozostałe w domach prywatnych; liczba dzieci wynosi sto. (…) Mimo trudności piętrzących  się w realizacji szczytnego dzieła, budowa szkoły staje się realna, gdyż wysiłki społeczeństwa  i ogromna inwestycja państwa powzięty plan sprowadzają do celu, aby  budynek ten stał się kuźnią  kształtowania młodych charakterów na obywateli godnych i oddanych dla sprawy i społeczeństwa Ludowej Ojczyzny

Przed rozpoczęciem roku szkolnego 1957/1958 grono nauczycieli opuściła Longina Kasprzyk, na jej miejsce nie zatrudniono jednak następcy. Dzięki zaangażowaniu  Wandy Polak zorganizowany został lekkoatletyczny czwórbój, w którym wzięli udział  uczniowie podziwiani przez swoich rodziców i pozostałych członków bałdrzychowskiej  społeczności. Działalność  nauczycieli nie ograniczała się tylko do aktywności skierowanych  do swoich podopiecznych. – W listopadzie kierownik szkoły Edward Polak zorganizował z młodzieży w wieku pozaszkolnym pierwszą klasę  Szkoły Przysposobienia  Rolniczego, której został jednocześnie kierownikiem. W skład personelu tej szkoły wchodzili:  Wanda Polak, inż. Ignacy Maśliński i Kazimierz Dana. Szkoła ta liczyła 22 uczniów i skupiała młodzież z najbliższych wsi jak: Podgórcze, Dąbrówka, Lipki, Zagórzyce, Busina – czytamy na kartach szkolnej kroniki. Efekty przynosiła też współpraca  z zewnętrznymi podmiotami. Wojewódzki oddział Towarzystwa Przyjaciół Dzieci  ufundował w styczniu czterem uczniom z klasy czwartej wyjazd na czterotygodniowe  wczasy do Bukowiny Tatrzańskiej, z kolei jednostka wojskowa z Opola ofiarowała tutejszym  harcerzom kociołki, manierki i połatki , dzięki czemu miejscowa 43. Drużyna im. Adama Mickiewicza mogła organizować jednodniowe biwaki. Stopniowej poprawie  ulegało wyposażenie szkoły – z funduszy ofiarowanych przez Stefana Ignara zakupiono  mikroskop oraz diaskop. Uczniowie po raz kolejny wybrali się na zorganizowaną wycieczkę – zwiedzili Łęczycę, Tum i Leźnicę wraz ze zlokalizowanym tam lotniskiem wojskowym.

Złotymi zgłoskami w historii wsi zapisał się rok szkolny 1958/1959. We wrześniu oddany do użytku został długo oczekiwany jednopiętrowy nowy gmach szkoły, który stanął w bezpośrednim sąsiedztwie dotychczasowego budynku i do dziś stanowi siedzibę bałdrzychowskiej podstawówki. Diametralnej poprawie uległy warunki edukacji – od tego momentu do dyspozycji uczniów i pedagogów było aż pięć sal lekcyjnych, kancelaria, pokój nauczycielski, gabinet biologiczno-fizyczny, a także – co ciekawe – mieszkania dla czterech rodzin nauczycielskich. Samo przekazanie nowo wybudowanego gmachu miało wyjątkowy charakter . W uroczystości uczestniczyli nie tylko przedstawiciele władz wojewódzkich i powiatowych, lecz także pochodzący z Bałdrzychowa absolwent szkoły  i ówczesny wicepremier Stefan Ignar. Przygotowano specjalną część artystyczną , co potwierdzają wspomnienia niektórych uczestników wydarzenia. – W Pudłowie działało koło młodzieży, w skład zespołu muzycznego prowadzonego przez Edka Madaja wchodziły  mandolinistki, dwie gitary, akordeonistka, skrzypce. Grupa ta miała występ z okazji oddania szkoły do użytku – opowiadała po latach Irena Burska. Przeobrażenia dotyczyły nie tylko infrastruktury, lecz także składu personalnego placówki. Do pięciu osób powiększone zostało grono pedagogiczne, a nową twarzą  była Danuta Burska, która przybyła ze Szkoły Podstawowej nr 136 w Łodzi. To jednak nie koniec zmian. Jak informuje  szkolny kronikarz: – Jesienią tego˝ roku nastąpiło otwarcie Uniwersytetu Powszechnego.  Wykładowcami byli prelegenci przyjeżdżający w większości z Łodzi, jak równie˝ kol. Wanda Polak, Edward Polak i Danuta Burska. Największą  frekwencją cieszyły się wykłady   medyczne i prawnicze. Obok Uniwersytetu Powszechnego wszyscy nauczyciele tej szkoły mieli zajęcia na kursie eksternistycznym dla pracujących w zakresie klas V–VII. Na kurs ten uczęszczało 18 osób, w tym przeważająca część kolejarzy. Najstarszym uczniem był 52-letni kolejarz z Poddębic – Stanisław Mrówczyński. Nowe możliwości lokalowe wykorzystywano też przy organizacji szkolnych wydarzeń. 20 września 1958 roku odbyło się spotkanie uczniów z żołnierzami Wojska Polskiego połączone z krótką  pogadanką i częścią  artystyczną. Na koniec roku przy współpracy z komitetem rodzicielskim  urządzono zabawę sylwestrową, z której dochód przeznaczono na sfinansowanie wycieczki nad morze dla 24 uczniów. W styczniu zorganizowano szkolną choinkę, w czerwcu zaś hucznie obchodzono Międzynarodowy Dzień Dziecka. Ciekawą  inicjatywą była też jesienna wystawa rolnicza przygotowana przez działającą od 1957 roku Szkołę Przysposobienia Rolniczego. Wydarzenie wzbudziło spore zainteresowanie nie tylko wśród mieszkańców Bałdrzychowa, lecz także całego powiatu. Podczas wystawy gospodarze mogli zaprezentować swój inwentarz, a wybrani goście zostali uhonorowani nagrodami pieniężnymi . Wyróżnienie w kwocie 100 złotych za hodowlę  królików otrzymali też  uczniowie klasy piątej. Całość  zakończyły część  artystyczna oraz zabawa taneczna. Podejmowane inicjatywy nie ograniczały się tylko do działań prowadzonych w trakcie roku szkolnego. Budynek wykorzystywany był również  podczas wakacji. Dzięki staraniom nauczycieli oraz Koła Gospodyń Wiejskich zorganizowano dzieciniec, w którym przebywało 26 dzieci. Już po pierwszym roku mieszkańcy Bałdrzychowa utwierdzili się w przekonaniu, że budowa nowego gmachu szkoły, o który tak długo walczyli, okazała się strzałem w dziesiątkę .

                 

 

Dekada stabilności, czyli edukacja w latach 60.

Rok szkolny 1959/1960 rozpoczął się bez zmian personalnych w kadrze nauczycielskiej. W listopadzie szkołę  odwiedziła delegacja naukowa ze Związku Radzieckiego, która – jak głosi kronika szkolna – przybyła obejrzeć  regulację  Neru oraz zapoznać  się  z pracą Kółka Rolniczego. Rozwijało się wyposażenie placówki – podstawówka weszła w posiadanie  kina ruchomego, cały czas uzupełniane były też  zbiory biblioteczne, które w tamtym czasie liczyły już blisko 1400 pozycji. Kontynuowano organizację wycieczek – uczniowie odwiedzili Łódź, Bronów, Kraków, Ojców i Wieliczkę, Łęczycę, Tum, a także Arkadię. Był to również czas prac porządkowych prowadzonych wokół gmachu – obejście szkolne zostało oczyszczone z resztek zalegającego gruzu, posadzono sporo drzew,  krzewów i kwiatów, a brzegi klombów pokryły się trawą.  Prężnie działała założona przez  Edwarda Polaka w 1957 roku Spółdzielnia Uczniowska, która liczyła 38 członków. W opisywanym okresie podjęli się oni kilku ciekawych inicjatyw, w tym zorganizowania działającego przy spółdzielni kółka artystycznego, zagospodarowania działki otrzymanej  od kierownictwa szkoły, a także rozpoczęcia zbiórki runa leśnego. Uzyskane w ten sposób pieniądze miały zostać  spożytkowane na rozwój organizacji. W 1959 roku dobiegł końca cykl wykładów organizowanych w ramach Uniwersytetu Powszechnego. Słuchacze na zakończenie wybrali się do Łodzi, gdzie uczestniczyli w interesującej części artystycznej. Latem w szkole, wzorem poprzedniego roku, zorganizowano dzieciniec. Powoli zaczęto się  też  przymierzać  do utworzenia przedszkola.

W nowym roku szkolnym sporą atrakcją dla wszystkich uczniów klas V–VII była wizyta w Łodzi, gdzie w jednym z miejscowych kin obejrzeli kolorowy film „Krzyżacy”. Swoją działalność rozwijały organizacje szkolne na czele z kołem PCK prowadzonym przez Teresę Koźbę. Ważnym wydarzeniem okazało się zorganizowane przez nią szkolenie sanitarne pierwszego stopnia, w którym uczestniczyli szósto- i siódmoklasiści. Po zakończeniu wspomnianych warsztatów harcerze przygotowali tzw. wieczornicę andrzejkową cieszącą się dużym powodzeniem wśród przybyłej młodzieży. Wiele radości sprawiła też tradycyjna zabawa choinkowa, podczas której uczniowie dzięki wspólnemu wysiłkowi kierownictwa placówki oraz Koła Gospodyń Wiejskich otrzymali okolicznościowe prezenty – sukienki, fartuszki, bieliznę, chustki i szaliki. Wieść o atrakcyjnych warunkach lokalowych istniejących od momentu oddania nowej siedziby szkoły do użytku szybko rozniosła się po okolicy, nic więc dziwnego, że budynek często wykorzystywany był do organizacji zewnętrznych wydarzeń. Jak odnotował szkolny kronikarz:

W kwietniu 1961 roku w Bałdrzychowie odbyła si´ kolejna konferencja rejonowa nauczycieli, w czasie której prelegentka przedstawiła historię ziemi łęczyckiej, sieradzkiej i poddębickiej na podstawie wykopalisk. Podobne spotkania kontynuowane były w następnych latach. Spore zainteresowanie nie tylko wśród samych uczniów wzbudził zakup telewizora marki „Szmaragd”. Co ciekawe, wieczorami przed ekranem zbierali się też często dorośli mieszkańcy wsi, zainteresowani nie do końca upowszechnionym jeszcze w tamtych czasach urządzeniem. Kierujący placówką Edward Polak starał się dbać  o estetykę okolicy szkoły. Dzięki porozumieniu osiągniętemu z gajowym Stanisławem Stasiakiem nieopodal gmachu zasadzono dwadzieścia nowych świerków oraz kilka modrzewi.

W trakcie roku szkolnego 1961/1962 realizowany był tzw. program przejściowy, który  przygotowywał placówkę do wprowadzenia ośmioletniej szkoły podstawowej. Postępowały prace związane z wyposażeniem budynku – uczniom oddano do użytku warsztat  stolarski, trzy maszyny do szycia, dwa stoły do prac ręcznych, a także narzędzia do obróbki  metalu, szkła i drewna. Kino ruchome, które dotychczas przygotowywało wieczorne seanse, rozszerzyło zakres swojej działalności o filmowe poranki dla dzieci, które odbywały się raz w miesiącu. Funkcjonująca w szkole drużyna harcerska wzorem ubiegłych lat organizowała zabawy taneczne (na andrzejki, a także – po raz pierwszy – w okresie karnawałowym). Za uzyskane w ten sposób środki zakupiono werbel. Hucznie  celebrowano Międzynarodowy Dzień Dziecka, a dzięki wsparciu Towarzystwa Przyjaciół  Dzieci i komitetu rodzicielskiego przygotowano obfite śniadanie dla najmłodszych oraz  okolicznościowe zabawy (m.in. zgaduj-zgadulę, tańce i śpiewy). Bałdrzychowska podstawówka liczyła w tamtym czasie 128 uczniów. Siódmą klasę ukończyło 29 osób, połowa absolwentów kontynuowała naukę w szkołach średnich i zawodowych. Nauczyciele  pracowali też jako wykładowcy na kursie wieczorowym dla pracujących.

Rok szkolny 1962/1963 rozpoczęto w czteroosobowym składzie nauczycielskim – ubyła Danuta Burska, która w czerwcu odeszła do pracy w Wydziale Oświaty. Mieszkańcy Bałdrzychowa, w tym cała społeczność szkolna, żyli organizacją  kwietniowego  I Powiatowego Zjazdu  Związku Młodzieży Wiejskiej. Wydarzenie przygotowano z wielką pompą, a swoją obecnością uświetnili je przedstawiciele władz powiatowych i wojewódzkich, a także wicepremier Stefan Ignar. Dzieci podczas lekcji nie ograniczały się  tylko do przyswojenia teorii, zdobywały również  sporą wiedzę praktyczną, z pożytkiem dla całej społeczności. – Z płyt cementowych, które wykonali uczniowie na zajęciach technicznych, ułożono około 50 metrów chodnika przed szkołą oraz założono kwietnik. Teraz ten odcinek drogi wygląda porządnie – czytamy w zapiskach dotyczących tego okresu.

Kolejne dwa lata nie przyniosły zbyt wielu zmian. Godne odnotowania jest zatrudnienie nowego nauczyciela – Tadeusza Burskiego (rok szkolny 1964/1965), który pozostał w szkole aż do emerytury, pełniąc później nawet funkcję dyrektora. Dziś były pedagog, pytany o wspomnienia, dostrzega spore różnice w funkcjonowaniu podstawówki w dawnych czasach w stosunku do teraźniejszości. – Szkoła miała za zadanie robić coś  poza samym procesem nauczania. Organizowano wiele szkoleń dla rolników, którzy zdobywali w ten sposób odpowiednie kwalifikacje. Były takie czasy, że należało posiadać stosowny dokument, w innym wypadku taka osoba nie miała prawa do nabycia ziemi i przejęcia gospodarstwa – wyjaśnia Burski.

W1964 roku w dalszym ciągu przy placówce funkcjonował uniwersytet dla dorosłych. Nie zapominano też o młodszych osobach – młodzież z klas VI–VII przystąpiła do kursu prawa jazdy na rowery. Kontynuowano podróże po Polsce – uczniowie odwiedzili Warszawę oraz Popów, Brodnię i Księże Młyny. Kolejny raz polepszeniu uległo wyposażenie – Wydział Oświaty przekazał na potrzeby placówki magnetofon oraz projektor filmowy. Rozwijała się także sama wieś. – Rozpoczęły się prace przy budowie wodociągów, woda jednak do szkoły nie została wprowadzona i nauczyciele, jak i dzieci musieli korzystać  ze studni pana Grzesiaka, co wydawało się nam wielką krzywdą – informuje autor szkolnej kroniki. Inwestycja zakończyła się w 1965 roku, ale sytuacja placówki nie uległa poprawie – jako jedyna została pominięta przy podłączeniu do nowo utworzonej sieci. Nie był to ostatni problem, który pojawił się w tamtych czasach. Od roku szkolnego 1964/1965 zajęcia w klasach IV–V oraz VI–VI były łączone, co nie sprzyjało zdobywaniu wiedzy i spotykało si´ ze słowami krytyki i niezadowolenia ze strony kadry nauczycielskiej. Z początkiem nowego roku nauki zaszły spore zmiany personalne w zespole pedagogów.

Dotychczasowy kierownik placówki Edward Polak odszedł do Komitetu Powiatowego PZPR, w którym objął stanowisko sekretarza propagandy. Jego funkcję przejęła Wanda Polak, oprócz tego dodatkowo zatrudniona została nowa nauczycielka – Aleksandra Burska (żona Tadeusza). Istotną decyzją było utworzenie ogniska przedszkolnego, którego prowadzenie powierzono Teresie Koźbie. Nauka we wszystkich klasach odbywała się oddzielnie z wyjątkiem przedmiotów artystycznych. Ciągle prężnie  działało koło PCK, dbające nie tylko o czystość  klas, lecz także odpowiedzialne za sprowadzanie leków i organizowanie kursów sanitarnych. Rok 1966 zapamiętano również jako czas obchodów dwóch  historycznych wydarzeń – Tysiąclecia Państwa Polskiego oraz 500-lecia istnienia Poddębic. Z tej okazji szkoła została odświętnie udekorowana, a uczniowie 1 maja przygotowali uroczystą akademię. Odwiedzili też  stolicę powiatu, by lepiej poznać  najbliższą okolicę.

W roku szkolnym 1966/1967 wprowadzono ośmioletnie nauczanie w szkołach podstawowych. W związku z tym faktem placówka edukacyjna w Bałdrzychowie poszerzyła grono nauczycielskie do siedmiu osób – do pracy powróciła Otylia Burska, oprócz tego zatrudniono nauczyciela języka rosyjskiego Mariana Kowalskiego. Do podstawówki uczęszczało w tamtym momencie 146 uczniów. Rozwijały się zbiory biblioteczne – według raportu z końca roku w szkole znajdowało się już 1907 pozycji,  przeznaczonych zarówno dla dzieci, jak i pedagogów.

Rok później z pracy w charakterze nauczycielki zrezygnowała Teresa Koźba. W jej  miejsce pojawił się Bogumił Gajewski, który jednocześnie wprowadził się do szkolnego mieszkania zwolnionego przez Janinę Rajchelt. Z kolei pomieszczenie opuszczone przez panią Koźbę  przeznaczono na klasę oraz bibliotekę. Uczniowie uczestniczyli w obchodach 50. rocznicy rewolucji październikowej – zorganizowano prelekcje z filmem „Pietropawłowska twierdza”, a ściany szkolnych korytarzy przyozdobiły okolicznościowe gazetki. Przygotowana została równie˝ uroczysta akademia. W dalszym ciągu zwiększała  się liczba dzieci uczęszczających do szkoły, w tym momencie wynosiła rekordowe 163 osoby.

Zaangażowanie uczniów w obchody historycznych wydarzeń oraz działania społeczne potwierdza ówczesna nauczycielka – Aleksandra Burska: – Szkoła naprawdę brała udział we wszystkich większych przedsięwzięciach. Organizowane były akademie, ale i nie tylko one. Pamiętam jak dziś zamieszanie, kiedy w okolicy odbywał się Wyścig Pokoju. Było jasne, że należy się jakoś w gminie zaprezentować dlatego od Poddębic do Pragi wysadzaliśmy drogę kwiatami – bratkami.– Okolicznościowe części artystyczne bardzo często były przygotowywane i zarządzane odgórnie. Na pewno zawsze odbywały się akademie na 1 maja i z okazji rocznicy rewolucji październikowej. Poza tym były też uroczystości GS-owskie i harcerskie, organizowane nie tylko dla szkoły, ale i całego środowiska – dodaje Tadeusz Burski.

Aleksandra Burska z sympatią wspomina swoich uczniów. – Dzieci były naprawdę różne, mniej lub bardziej zdolne, ale jak się słyszy, co się dzieje teraz, to te nasze były kochane! Gdy nauczyciel musiał je czasem zostawić w sali, to one sobie w niej same spokojnie siedziały i pracowały. A takie małe dzieci wszystko przeniosą z domu do szkoły. Mam jak najlepsze wspomnienia z tamtych czasów – podkreśla, pytana o swoje wrażenia z pracy w bałdrzychowskiej podstawówce.

Wciągu kolejnego roku nauki (1968/1969) udało się rozwiązać doskwierający od dłuższego czasu problem – po wielu trudnościach w budynku założono ciepłą i zimną wodę oraz kanalizację, zamontowano też ubikacje. Łączny koszt inwestycji wyniósł 200 000 złotych. To nie był jednak koniec zmian. – Wojewódzki Zarząd Towarzystwa Przyjaciół Dzieci ufundował dla koła TPD w Bałdrzychowie urządzenia do placu zabaw na sumę około 10 000 złotych, które zostały ustawione na dziedzińcu szkolnym. Sprawiło to  ogromną radość dla dzieci. Z urządzeń tych korzystają nie tylko maluchy, ale i starszych uczniów trudno odpędzić od tej rozrywki – donosił w krótkim wpisie autor szkolnej kroniki. Powody do zadowolenia mieli również pedagodzy. Ich podopieczni przystąpili do udziału w konkursie „Stop! Dziecko na drodze” i zajęli III miejsce w eliminacjach wojewódzkich, wygrywając w ten sposób nagrodę rzeczową w postaci aparatu fotograficznego o wartości 2000 złotych.

Od momentu oddania do użytku nowego gmachu kierownictwo placówki dbało, by bezpośrednie  otoczenie szkoły prezentowało się efektownie. Kontynuacja takich działań miała miejsce w roku szkolnym 1969/1970, kiedy przed budynkiem posadzono ponad dwieście tulipanów i pięć klombów róż  Operatywności nie można było odmówić również uczniom. Samorząd klasy ósmej pod opieką wychowawczyni Wandy Polak w wakacje prowadził hodowlę  jedwabników, a uzyskany w ten sposób dochód przeznaczył na trzydniową wycieczkę po ziemi kieleckiej. Miłym gestem z okazji  Międzynarodowego Dnia Dziecka było zorganizowanie całodniowego pobytu w łódzkim zoo dla wszystkich 139 uczniów. Środki na ten cel pochodziły z komitetu rodzicielskiego, na którego czele stała Marianna Zagłoba. Ówczesna przewodnicząca nie ukrywa, że w tamtych czasach mieszkańcy wsi nie szczędzili grosza na wsparcie działań  podstawówki. – Komitet rodzicielski organizował bal karnawałowy, prowadził przedsprzedaż  biletów. Organizatorzy wchodzili do każdego domu  w Bałdrzychowie, Podgórczu oraz Businie i czasem zdarzało się  tak, że ludzie choć nie byli zainteresowani zabawą, to chcieli wesprzeć szkołę i kupowali bilet. Zgromadzone pieniądze przeznaczaliśmy na wycieczki szkolne. Przygotowywaliśmy też zakończenie roku szkolnego czy Dzień Nauczyciela – wspomina po latach Zagłoba.

Historia  pochodzi   z  książki  “Bałdrzychów  w  opowieściach”  autorstwa  Katarzyny  Burskiej  i  Bartosza  Burskiego  – absolwentów  Szkoły  Podstawowej  w  Bałdrzychowie